Każdego dnia liczba zakażonych koronawirusem osób rośnie. Lekarze od miesięcy apelują o ostrożność i odpowiedzialne zachowanie. 54-latek z Łodzi, który w marcu postanowił uciec ze szpitala, do którego trafił, mając objawy COVID-19, zdecydowanie nie zastosował się do tych zaleceń. Zakażony wówczas koronawirusem mężczyzna odpowie za świadome narażenie zdrowia wielu osób na zakażenie – w czwartek stanął po raz pierwszy przed łódzkim sądem okręgowym.
Szpital i podejrzenie choroby
Mężczyzna przed sądem powiedział, że jego zachowanie spowodowane było strachem przed „personelem medycznym i białymi kitlami”. Jak trafił do szpitala? 17 marca br. jechał autobusem z Niemiec do Polski. Niedaleko Zduńskiej Woli jego samopoczucie gwałtownie się pogorszyło – miał kaszel oraz gorączkę. Na miejsce postanowiono wezwać pogotowie, co zakończyło się przetransportowaniem 54-latka do szpitala w Sieradzu – podejrzewano u niego koronawirusa. Niedługo potem trafił do szpitala zakaźnego w Zgierzu, a dwa dni po wydarzeniu podjął decyzję o ucieczce ze szpitala.
Ucieczka zakażonego
Oskarżony o spowodowanie niebezpieczeństwa dla zdrowia i życia wielu osób mężczyzna, jak wykazały badania laboratoryjne, był zakażony koronawirusem. Ze szpitala komunikacją miejską dostał się do Łodzi, gdzie odwiedził swoją siostrę, a następnie pojechał do swojego mieszkania w centrum miasta. Na interwencję policji nie trzeba było długo czekać – funkcjonariusze niedługo po ucieczce zapukali do drzwi jego mieszkania.
Konsekwencje prawne
Mężczyzna tłumaczył przed sądem swoją decyzję o ucieczce ze szpitala nie tylko strachem przed środowiskiem medycznym, ale przyznał też, że w trakcie pobytu tam poczuł się lepiej i chciał „odświeżyć się oraz wykąpać w domu”. Poprzez swoje zachowanie spowodował zagrożenie epidemiologiczne i szerzenie się wirusa COVID-19 – i taki zarzut usłyszał mężczyzna. Jak stwierdzili biegi, nie ma podstaw do tego, że oskarżony znajdował się wówczas w stanie niepoczytalności. Grozi mu do 8 lat pozbawienia wolności.